niedziela, 18 marca 2012

I'm still, I'm still an animal...

Jeden z pierwszych naprawdę ciepłych poranków tego roku spędziłam szwędając się po lesie. I wygrzewając, jak najedzony kociak, na wyjątkowo niewygodnym kawałku drewna.

Las ma tę cudowną właściwość, że można go chłonąć wszystkimi zmysłami.
Lubię czuć patyki i szyszki pod stopami, szorstką korę pod dłońmi, rześki wiatr i rozkosznie grzejące słońce na skórze.
I ten zapach, świeży, głęboki zapach lasu wczesną wiosną.