poniedziałek, 31 grudnia 2012

Miecz Prawdy, Terry Goodkind

"It was an odd-looking vine. Dusky variegated leaves hunkered against a stem that wound in a stranglehold around the smooth trunk of a balsam fir. Sap drooled down the wounded bark, and dry limbs slumped, making it look as if the tree were trying to voice a moan into the cool, damp morning air. Pods stuck out from the vine here and there along its length, almost seeming to look warily about for witnesses."

Te cztery zdania zachęciły mnie do przeczytania książki. Obiecywała wyzwanie, przynajmniej pod względem językowym. I przeczytałam. Fragment pochodzi z pierwszego tomu serii, "Wizard's First Rule". Zaraz potem sięgnęłam po "Stone of Tears", "Blood of the Fold", "Soul of Fire" i "Faith of the Fallen".

Pominąwszy zacytowany fragment, czytając praktycznie zapomniałam, w jakim języku jest książka. Pierwszy tom zaskoczył mnie pozytywnie sposobem prowadzenia narracji. O, jest piękna, zdeterminowana dziewczyna, pomykająca z gracją w prostej, białej sukni po lesie. Dziewczyna ma sporo tajemnic i autor z powodzeniem rozbudza ciekawość czytelnika, podrzucając mu szczodre kawałki informacji i pozwalając układać je w całość. W momencie gdy czytelnik poskłada puzzle w spójny obrazek (i spodziewa się, że główny bohater będzie do tego dochodził przez całą książkę), bohaterowie siadają przy stole i w jednej chwili odkrywają wszystkie karty. Ciekawe.

Książka okazała się przyjemną, lekką lekturą, w sam raz by usiąść w fotelu i odprężyć się po pracy. Zdarzyło mi się trafić na fragmenty, które wprawiły mnie w osłupienie. Terry zwrócił uwagę na elementy życia i otaczającej nas rzeczywistości, które wydają się naturalne, a dopiero z odpowiedniej perspektywy widać ich absurdalność. Nic jednak w szczególny sposób nie zapadło mi w pamięć. Poza Nicci, która praktycznie zdominowała tom Faith of the Fallen.

Nicci straightened, feeling a hollow disappointment. She always did. She sometimes found herself looking into people's eyes, like this, and then wondering why. If she was searching for something, she didn't know what it was.

On occasion, for reason or not, Jagang would become furious at her and would heatedly order her to the tents for a month-to teach her a lesson, he would say. Nicci would obediently bow and pledge it would be as he wished. He knew she was not bluffing; it would have been a lesser torment. Before she could be out the door to the tents, he would turn moody, command her to return to face him, and then angrily retract the orders.

The fact that she was sincere was her safety-and her peril. She was a fawn among wolves, safe in her coat of indifference. The fawn was in danger only if it ran. She did not view her captivity as a conflict with her interests; she had no interests. Time and again she had the opportunity to run, but didn't.

środa, 19 grudnia 2012

Niniejszy suplement do dyplomu oparty jest na modelu...

Z uwagi na nieoczekiwaną zmianę planów, trafił mi się dzień wolnego w środku tygodnia.
Zabrałam dokumenty, które swoje już w teczce odleżały i pojechałam na uczelnię.

Spacer po znajomych, przestronnych korytarzach zrobił na mnie niezwykłe wrażenie. Przez chwilę przypomniałam sobie, że byłam kiedyś innym człowiekiem. I w którymś momencie dałam się wcisnąć do ciasnej przestrzeni za zastawionym monitorami biurkiem.

Formalności zajęły znacznie mniej czasu, niż się spodziewałam. Wszystkie brakujące podpisy uzyskałam w jednym budynku, a panie w dziekanacie swoim nastawieniem przeczyły wszelkim popularnym stereotypom.

Spotkałam na korytarzu dawnego kolegę. Studiowaliśmy razem. Teraz jest tam pracownikiem. Spojrzał na mnie z nieskrywanym zdziwieniem:
- Co ty tu robisz?!
- Mam dzień wolnego, załatwiam zaległe formalności. Przyszłam odebrać dyplom - uśmiechnęłam się. - Kiedyś trzeba.
- Dyplom, dopiero teraz?! Cóż, najwyższa pora...
Uśmiechnęłam się ponownie.

Zrobiłam zakupy, zjadłam kilka kanapek i zanurzyłam się w jednej z ostatnio nabytych powieści. Trafiwszy na opis zapuszczonego do granic możliwości mieszkania odłożyłam książkę, sięgnęłam po ścierkę i profilaktycznie ogarnęłam własne. Sprawdziłam służbą pocztę. Z korespondencji wynikało, że muszą za mną tęsknić. Cóż, poradzą sobie. Położyłam się pod miękkim kocem i wyspałam do woli.

Moje ambitne plany na wykorzystanie tego wolnego czasu poszły tańczyć, śpiewać i urządzać orgie.